poniedziałek, 6 kwietnia 2020

Rozdział 21

      Dobra, to jest dziwne i chore.
     Widzę tę dwójkę pierwszy raz w życiu, Obi-Wan i Luke też, a moja mistrzyni zdaje się znać wookieego i prawdopodobnie rozumie jego mowę.
       CO POSZŁO NIE TAK?!
       - Znacie się? - zdziwił się Obi-Wan. Trafne pytanie, staruszku.
     - Bitwa o Felucię, miałam piętnaście lat. Trafili mnie Trandoshanie i porwali na księżyc Wasskah. Parę dni później trafił tam Chewbacca. Nadał sygnał do swoich pobratymców na Kashyyyk i wydostali nas stamtąd  - opowiedziała Tano. - Nie poznałam cię od razu, dopiero jak cię wybadałam. Jako Jedi potrafimy tak zidentyfikować osoby. Każdy w galaktyce ma swoją aurę, która w Mocy może się utwierdzić, dzięki czemu działa jako wspomnienie. Jeżeli nie możemy kogoś poznać wizualnie, możemy dzięki Mocy - wyjaśniła zdziwionemu Hanowi.
     - Nie opowiadałeś mi, że Trandoshanie cię porwali - zwrócił się do Wookieego. Ten w odpowiedzi wydał przerywane w różnym momentach, niezrozumiałe dla mnie, wycie, ale ani jego towarzysz, ani moja mentorka nie raczyła przetłumaczyć.
     - Wiem, że mam wobec ciebie dług, Chewbacco, ale proszę cię po raz kolejny o pomoc. Tym razem spłacę oba - obiecała.
      - I nie w pieniądzach - uprzedziłam Hana. - Dla Wookieech dług to nie kwestia pieniędzy.
      - Ale dla mnie już tak - odpowiedział Solo.
      - Dostaniesz szatę mojego brata, jesteśmy kwita - postanowiłam.
      - Albo jedną z sukni mojej siostry - zaproponował Luke w swojej obronie.
      - Dogadamy się - obiecałam ze śmiechem.
      - Nie mam ochoty na żarty. Pieniądze i macie informacje - zawyrokował Han.
   - Więc słuchamy - odezwał się Obi-Wan tonem oznaczającym zatwierdzenie pomysłu.
      - Zygerria planuje budować jakąś broń. Jej części już dawno zostały gdzieś tu ukryte i czekają na złożenie. Trzymali ją na czarną godzinę, w razie gdyby zaczęli z wami przegrywać - zaczął.
     - Tyle to wiemy. Konkrety - wymusił Luke.
     - Huttowie mają coś z tym wspólnego. Zwłaszcza Jabba - kontynuował Solo.
     - W sensie? - zdziwiła się Ahsoka.
     - Znaleźli coś, ukradli. Zygerrianie się wściekli. Ma to coś wspólnego z tym, co jest ukryte tutaj. Jabba obstawił się tym, co najlepsze. Wie co nieco. Zygerria szykuje atak na Tatooine by to odzyskać. Problem w tym, że to, co ma Jabba jest niezwykle ważne. Bez tego ich broń albo będzie bezużyteczna albo jej budowa potrwa tak długo, że zdołacie do tej pory wygrać wojnę.
      - Skąd to wiesz? - zapytał Obi-Wan.
    - Szmuglowanie przyprawy sprawia, że wpada się w różne potrzaski i można usłyszeć parę informacji. Znanie niektórych z nich jest jak wymierzenie sobie kary śmierci - przyznał Solo.
      - Na przykład ta - zauważyłam.
      - Nie, znam gorsze. Nie żyję w tym świecie co wy, wasza wojna mnie nie interesuje. Wisi mi, póki mam zysk, nie przeszkadza mi. - Mówił to tak, jakby opowiadał co zjadł na obiad.
    - Ta wojna, która ci wisi, może zabrać ci osoby, dzięki którym masz pracę i zyski - stwierdziła Ahsoka.
     - Co powiecie na dodatkową pracę? Za kredyty - zaproponował Obi-Wan.
     - Na rzecz Republiki? - domyślił się.
    - Dokładnie. Pomożesz nam w dojściu do pewnych informacji. Wycenisz się, potargujesz z Radą Jedi i dostaniesz zapłatę.
     - Żartujesz sobie - skarcił Luke swojego mistrza.
     - Jestem w stu procentach poważny - zapewnił ucznia.
     - To się nazywa interes, młody. Czyżbyś czuł się wygryziony? - zapytał wyzywająco.
     - Przez przemytnika bez jasnego celu w życiu? - wykłócał się Luke.
     - Biorę tę robotę. Chętnie pogram ci na nerwach, dzieciaku.
     - Jesteś hipokrytą - oceniłam go.
     - Że co proszę? - zirytował się
     - Nie robisz tego tylko dla pieniędzy. Dzięki swojemu wspólnikowi, kierujesz się sercem. Bierzesz pod uwagę jego chęć pomocy Ahsoce. Jesteś świadom, że twoja neutralność właśnie idzie w cień. I nie przeszkadza ci to - wytłumaczyłam. - I chcesz zobaczyć, czy twoje szybkie ocenianie było trafne.
      - My dwie wrócimy na statek - postanowiła Ahsoka.
     Wstałam, wyminęłam ją, żeby szła za mną. Może przed naszym nowym wspólnikiem ujawniliśmy prawdę, ale nie przed resztą. Ahsoka mówiła na tyle cicho i dyskretnie, że niewielu mogło się połapać, że faktycznie ma jakieś zdanie. Ponadto, nawet gdyby ktoś to widział, jej gra sprawnie dała obraz targowania się o niewolnika. Wyglądała jakby mówiła o tym, co ma do zaoferowania. w przypadku Hana Solo, mam nadzieję, że jest to niezłe manto.
      Gdy wyszłyśmy z kantyny nie poczułam większej różnicy niż ta, że na zewnątrz było trochę świeższe powietrze i mniej osób mnie otaczało. Nadal panował skwar, który nie ustąpi aż do wieczora. Natomiast duchota panuje tu wszędzie.
      - Jak ojciec wytrzymał tu tyle lat? - zastanawiałam się. Nie mówiłam tego szeptem, ale nie na tyle głośno by usłyszał mnie kto inny niż Ahsoka, która trwała przy mnie parę w niewielkiej odległości.
      - Tak samo jak inni na innych planetach - stwierdziła beznamiętnie.
      - Ale nie wszędzie jest tak okrutnie. Na przykład na Naboo - przypomniałam.
      - To prawda - przyznała Ahsoka.
      - Przebierzesz się we własny uniform? Czy nadal będziesz grać niewolnicę?
     - Poczekamy na decyzje Obi-Wana. Na razie musimy pomedytować. Ty musisz się trochę uspokoić i obie musimy poszukać paru odpowiedzi w Mocy.
___________________________________________
Na czas tego cyrku rozdziały będą raczej w poniedziałki, bo w niedzielę mam lenia, jak nie powiem co.
Zdrówka, misie pysie

NMBZW!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz