niedziela, 12 kwietnia 2020

Rozdział 22

     Ahsoka miała rację.
     Aż wstyd, że taki zwykły przemytnik może mi aż tak działać na nerwy. Za kogo on się uważa?! Bo jak szmugluje przyprawę, to jest cwany? Bo jak mamy z Luke'm tylko po piętnaście lat, to jesteśmy jacyś gorsi?! Człowieku, ty chyba nie wiesz co Jedi przeszli i nadal przechodzą! Jeszcze pewnie stwierdzi, że sami się prosiliśmy o te wojny, po co w nie wchodzimy, skoro mamy bronić pokoju?!
     Jedi postanowili służyć Republice, żyć w zgodzie, utrzymywać harmonię, wykonywać zadania, które dla innych mogą skończyć się śmiercią, bo mają za mało midihlorianów żeby używać Mocy, która jest w każdym z nas. A jako obrońcy Republiki musimy jej... no nie wiem... bronić? Musimy przywrócić pokój, który został zachwiany przez konflikt na skalę galaktyki. Przypominam, że Zygerrianie wytoczyli wojnę nam - Jedi. Mieliśmy siedzieć z założonymi rękoma i pozwalać na zniewalanie planet? Na kradzież dzieci wrażliwych na Moc? Jak mamy bronić naszych idei, skoro rzucają nam kłody pod nogi?
     Wojny klonów miały za zadanie wyniszczyć Zakon poprzez ofiary wojenne, opinię publiczną i namieszanie w Mocy. Dzięki, Sidious! Tego nam było trzeba! Jesteś wyśmienitym antagonistą, naprawdę.
      Z medytacji, dzięki której przestałam myśleć o wszystkim na raz i skończyłam z ironią choć na chwilę, wyrwał mnie Obi-Wan.
      - Musimy trochę poczekać - oświadczył.
      - Cały czas czekamy - zauważyłam.
     - Nasz kolega lubi bardzo brudną robotę. Wciśnie nas w pewne towarzystwo, ale najpierw musi pozamykać swoje sprawy - wytłumaczył Obi-Wan.
      - A ile kosztuje czekanie na niego? - zadrwiłam.
    - Czekanie wlicza się w jego ogólną cenę, którą Ahsoka znacznie zniżyła - odpowiedział zadowolony Luke.
      - Powinnaś sama zostać negocjatorem - zaproponowałam mistrzyni.
    - Anakin zawsze twierdził, że on jest od wykonywania brudnej roboty, więc mam się nie spodziewać, że nauczy mnie polityki i negocjacji, w którą sam się nie mieszał. Próbowałam nauczyć się od waszej mamy, ale niewiele to dało. Nadal niewiele rozumiałam, przez co coraz częściej przyznawałam Anakinowi rację i sobie odpuściłam. Posiadam podstawowe umiejętności no i ciebie. To mi wystarczy - stwierdziła Tano.
      - A wcześniej mieliście mnie - dokończył Kenobi.
    - Znacznie wydłużałeś nasz czas na wykonywanie zadań. Szkoda, że często kończyłeś pokiereszowany. Ale to szczegół, prawda? - zażartowała togrutanka.
      Zapadła cisza i tak trwaliśmy dość spory czas.
      Luke zaczytał się w jakiś dokumentach, które posiadał na swoim datapadzie.
      Ja siedziałam i... rozmyślałam. Jak zwykle.
      Co innego miałam robić?
      Czasem myślę - kto by pomyślał?! - że mnie to do grobu wpędzi. Nakręcam się pesymistycznymi faktami, bo cały czas mam wrażenie, że nie mam swojego celu w życiu. Czy go odnajdę?
     Zaświergotał komlink.
     - Dziadku - odezwał się pełen arogancji głos. - Jestem do twojej dyspozycji. Gdzie się stawić?
     - Przyjdź na lądowisko numer trzy. Czy znalazłeś nam jakieś lokum? - zapytał Obi-Wan.
    - Niezbyt dobre, ale nie określiłeś ceny. Jeżeli nie chcesz się wyróżniać z tłumu i paniom nie zależy na wygodach, to powinno wam wystarczyć - zakpił przemytnik.
     Czy mogę mu zrobić krzywdę? Tato, jak wielkie były twoje kary za występki?
     - Poradzimy sobie. Czekamy na ciebie.

     No, apartamentu mamy to to nie przypominało, ale czego mogłam się spodziewać? Domek, jak wszystkie na Tatooine, z gliny. Ponoć nie mieszkamy w dzielnicy niewolników, więc to pocieszające. Nie mogłabym znieść widoku tych biednych istot - przypominały mi o tacie i miałabym straszne wyobrażenia na temat jego życia. Ponadto, dobijałby mnie fakt, że walczymy o uwolnienie, ale nie wszystkich. Tylko tych, których posiedli Zygerrianie podczas odwetu, ponieważ nie jesteśmy zdolni wyplewić całego zjawiska niewolnictwa - nie jesteśmy cudotwórcami.
     - To chyba nasz pokój - powiedziała Ahsoka wchodząc z naszymi walizkami, które według wersji, są moje. Jedna tak naprawdę była jej. To smutne, że musi taszczyć moje rzeczy. Dobrze, że Luke wziął swoje i Obi-Wana, bo wtedy bym wybuchła.
     - Cóż za luksusy! - zażartowałam.
    - Jak ja się w nich odnajdę po spędzeniu całego życia w Świątyni i kajutach krążowników - podłapała Soka.
     - Pewnie musi to być dla ciebie ciężkie. A tak serio: kto będzie sporządzać posiłki? - zapytałam.
     Ahsoka była wyraźnie zmieszana. W Mocy wyczuwałam aurę konsternacji co oznaczało, że Luke i Obi-Wan usłyszeli moją wypowiedzieć.
      Han Solo zaśmiał się, stojąc w małym... saloniku? Z którego wychodziły drzwi do dwóch sypialń.
      - No cóż, Jedi mają podawane wszystko na tacy. Musicie sobie radzić.
      - Albo zatrudnimy ciebie, może nauczysz się pokory - odparł Luke.
      - Na pewno wspólnymi siłami coś zdołamy wykombinować - zapewnił Obi-Wan.
      - Raczej wasza "niewolnica" - stwierdził łowca nagród gestykulując dłońmi w celu podkreślenia cudzysłowu. - Młoda raczej się nie nadaje. Ona w ogóle coś mówi?
      Punkt za spostrzegawczość. Zazwyczaj nie mam oporu w rozmowie z obcymi, ale w tym wypadku mam dwie możliwości: albo niepohamowane dogryzanie, albo siedzenie cicho. Dwójka mentorów woli raczej to drugie, więc szanuję i milczę.
      - Gdybym chciała, to bym cię gadaniem zabiła. - Nie mówiłam, że zawsze mi się udaje.
      - Nie wolno ci. Jesteś Jedi, a Jedi nie zabijają - zauważył dumny z siebie, że zna takie informacje. Nie popisał się, zna błędne pogłoski.
     - Nie wolno mi cię zabić jeśli jesteś bezbronny lub mnie nie atakujesz, a tak się składa, że nie spełniasz obu warunków, więc mogę zrobić to bez wahania - ostrzegłam.
      - Ale wszyscy wiemy, że Jedi nie szukają zwady, więc tego nie zrobisz - ciągnął Solo.
      - Nie, bo jest grzecznym, posłusznym i opanowanym padawanem - potwierdził Kenobi.
      Nie bądź tego tego taki pewien.
________________________________________
Jak każde święta, te powinny być wyjątkowe... no, ale nie tak.
Mimo wszystko, życzę Wam spokojnych i zdrowych <3

NMBZW!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz