niedziela, 19 kwietnia 2020

Rozdział 23

      - Trzeba się wkupić w łaski Jabby. Ty nas tam zaprowadzisz - postanowił Obi-Wan zwracając się do Hana.
      - Musisz udawać handlarza niewolników. Musisz mu zaoferować swoją togrutankę - poradził.
      - Nie powinien cię poznać - stwierdził Kenobi.
    - Żartujesz?! - Nie dałam rady. Tego było za wiele! Chcieli moją mistrzynię sprzedać u Hutta niczym mojego ojciec. To jakieś kpiny! - Nigdzie nie idzie!
     - Wolisz iść za mnie? - zapytała zirytowana Ahsoka. - Ty masz inne zadanie do wykonania, jasne? Nie będziesz się wydzierać i stawiać oporu. Wszyscy wykonujemy polecenia. Dla Republiki.
      - Leia ma rację, to obłęd! - przyznał Luke.
      - Słuchaj, dziewczynko... - wtrącił Solo.
     - Milcz! - rozkazałam mu zaciskając dłoń w pięść. Wookiee odruchowo przygotował się do obrony kompana. No cóż, definitywnie ma u niego dług za uratowanie życia, a ja nie chcę skończyć bez ręki.
      - Wiem o co wam chodzi. Spokojnie, nic się nie stanie - obiecała Ahsoka łagodnym głosem.
      - A mimo to nadal robisz swoje. Gdybyśmy my poszli swoimi ścieżkami...
      - Tak. I dokładnie jesteśmy świadomi czemu - przyznała Tano.
      - No ja nie - poskarżył się przemytnik.
      - Czy za milczenie też trzeba ci płacić? - Nie potrafię już utrzymać nerwów na wodzy w stosunku do niego. Będę mieć problemy, bo niepanowanie nad swoimi uczuciami daleko mnie, jako Jedi, nie zaprowadzi.
      - Jeżeli to propozycja, to ją przyjmę - zapewnił.
     Wydaje mi się, że Moc postawiła go na mej drodze na moją zgubę. Jeżeli ten człowiek dalej będzie się ze mną droczył, to skończy bez głowy dzięki niebieskiej klindze mojego miecza świetlnego.
    - Nie rozumiem czemu tu w ogóle jesteś i z jakiej racji przysłuchujesz się rodzinnej kłótni - stwierdziłam.
     - Rodzinnej? Żadne z was nie jest do siebie podobna. Rozumiem, że macie jakieś swoje ideologie Jedi...
     - To nie kwestia naszych racji - przerwałam mu. - Nie zrozumiesz, więc się nie dowiesz. A dla twojej informacji, akurat ja i Luke jesteśmy prawdziwym rodzeństwem.
     - Nie interesuje mnie, czy to co was łączy jest prawdziwe, czy nie. Przyszedłem tu dla pieniędzy - powtórzył się Solo.
    - To się przymknij i wykonuj dobrze polecenia, to dostaniesz swoje kredyty - zapewniłam.
   - Stop! - nakazała Ahsoka. - Nie mamy wiele czasu, a nie zamierzam go marnować na wysłuchiwanie bezsensownych kłótni. Przestań ją prowokować, jasne? - zwróciła się do naszego wspólnika. - Ty i Luke najpierw się rozejrzycie i będziecie czekać na rozkazy. Musicie robić wszystko, żeby zyskać sympatię. Nie możecie niczym zdradzić swojego wieku. Jasne? - upewniła się.
      - Tak - zgodziliśmy się równocześnie.
     - Mam pewien plan - zaoferował Luke. - A gdyby tak udać się do Mos Espy? Nie jest o wiele lepsza niż Mos Eisley, ale spokojniejsza. I uzyskamy tam jakąś pomoc.
      - I nie tylko co? - domyślił się Obi-Wan.
     - Jeżeli Moc zechce byśmy uzyskali jakieś informacje to raczej musimy się na nią zdać. No i skorzystamy - odparł wesoło Luke.
     Obi-Wan mu ufał. Nawet bardziej niż swojemu byłemu padawanowi. Ojciec wstąpił do Zakonu bardzo późno - zdążył stać się samodzielny, a jedyna osoba, której kiedykolwiek dobrowolnie słuchał, to nasza babka. Dlatego wielokrotnie sam podejmował decyzje i kroczył własną ścieżką nie wypełniając rozkazów Obi-Wana. Natomiast mój brat jest jego padawanem od początku. Nie dość, że od trzeciego roku życia jest nauczany służyć każdemu mistrzowi z własnej, nieprzymuszonej przez obowiązek woli, to jeszcze te nauki przekazywał mu własny mentor. Mój brat był bardzo poukładany, podobny do Kenobiego, wzorowy Jedi. Ja korzystam z nauk taty, które przekazuje mi Ahsoka. Tano dostała to, czego Anakin nigdy - ogromnej swobody podpartej zaufaniem.
      - Sprytnie - skomentowałam.
      - Wiem - przyznał dumny z siebie braciszek.
      - A czym chcesz tam polecieć? - zaciekawiłam się. - Mamy kredyty na wypożyczenie śmigacza?
      - No cóż, parę kredytek z prywatnego konta chyba załatwią sprawę - stwierdził.
      - Wybrałeś pieniądze i nic mi nie powiedziałeś? - zdziwiłam się.
      - Wręcz przeciwnie. Nie wpłaciłem reszty - odpowiedział ze spokojem.
      - I tak powinieneś to ze mną skonsultować, wiesz o tym.
      - Zamierzałem - przyrzekł.
      - Kiedy?
      - Trochę później - mruknął.
     To tyle jeśli chodzi o używanie pieniędzy mamy. Ja wiedziałam, że bez względu na  to, jak dobre mamy relacje, korzystanie z tego konta namiesza. Nie powinnam się tak martwić, bo nam nie braknie. Nawet go nie używamy tak często, wręcz raz na dwa lata. I teraz wydaliśmy najwięcej. Ufam bratu, ale się boję, że w najgorszym momencie skończymy z niczym.
__________________________________
Nie jest lekko, bo projekt z geografii pochłonął większość czasu w ostatnim tygodniu i utwierdził mnie w przekonaniu, że nienawidzę robić prezentacji.
Wszystko powoli wraca do normy.

NMBZW!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz