niedziela, 22 marca 2020

Rozdział 19

      Ugh, nie wiem czy nawet na Coruscant w barach jest tak tłoczno i głośno. Przytkało mi bębenki w uszach. Ślepia klientów tej kantyny były obrzydliwie i skierowane na nas. Pewnie reagują tak na każdego nowego przybysza. W sumie, czemu ja się dziwie? Kto normalny i ostrożny wchodzi do obskurnych miejsc z dwoma nastolatkami i togrutanką, która w ogóle nie przypomina siebie - zagubiona, cicha, skulona. Ahsoko, gdzie twój upór, zdecydowanie i dojrzałość? Wątpię, że będąc w moim wieku wykazywała taką skruchę, kiedy jej mentor ją skarcił. To niepodobne do niej ani teraz, ani z dawnych lat. Była zbyt pyskata.
      - Jak chcesz znaleźć tu jakiekolwiek informacje? - zapytałam szeptem Obi-Wana.
      - Niewinnością - odparł, jak gdyby nigdy nic.
    Powiedział człowiek, który był winny wyniszczenia znacznej części armii Konfederacji Niezależnych Systemów. Nienawidziła go każda separatystyczna planeta w tamtych czasach. Ty mówisz o niewinności?! Gorzej ci?
      Kenobi zamówił drinka.
    No to się popisałeś, "tatusiu". To, że w połowie galaktyki, a zwłaszcza na tej planecie, nie przestrzega się czegoś takiego jak odpowiedzialność rodzicielska, z której wynika, że opiekując się nieletnimi nie można pić, to nie znaczy, że możesz to robić! To, że jesteśmy Jedi nic nie znaczy. A jeżeli twierdzisz, że w tym czasie Ahsoka się nami zajmie, to przypominam ci, że to właśnie ty skazałeś ją na rolę niewolnika, któremu nie przysługują żadne pra... po co ja się produkuję? Nawet nie słyszysz moich myśli, a mój wybuch potraktowałbyś jako geny i w ogóle byś się nimi nie przejął.
      "Bo Anakin też taki był".
      - Pierwszy raz cię tu widzę - stwierdził barman.
      Może to nie kretyński pomysł.
      Nie chwal dnia...
     Nadal udawałam głupią i zagubioną, więc lustrowałam otoczenie. Luke również, tylko bardziej pewnie - jak na mężczyznę przystało. Właśnie w takich chwilach zaczynam wątpić w równouprawnienie. Nawet jeśli u Jedi jest ono naprawdę wysoko na listach priorytetów.
      - Przeprowadziliśmy się tu. Chcemy rozpocząć nowe życie. Moja żona niedawno umarła, żyliśmy na świecie, gdzie coraz bardziej tępi się niewolnictwo. Chcemy spokojnego życia, na dawnej planecie. Z dala od tej wojny - odparł Obi-Wan głosem zmęczonej głowy rodziny.   
      - Tutaj daleko od tej wojny nie będziecie - zapewnił barman.
      - Ale dalej niż na innych planetach. I zapomniani - kontynuował Kenobi.
     - Wątpię. Zygerria tu też ukradkiem poluje. Słyszałem od łowców nagród. Wszędzie się od nich roi, nawet tutaj zawędrowali. Wszystkie konkurencyjne planety... jak tylko złapią kogoś choćby z głupią przyprawą to potrafią cały konwój rozwalić i wynajętego przemytnika zniewolić. To popaprańcy. Niewielu udaje się zbiec czy zachować konwój w całości - powiedział barman.
      - Ale mówisz o tym, co się dzieje w przestrzeni kosmicznej, danych planetach, nie tu... - podsumował mój nowy tata.
      - Uwierz, lepiej sprzedaj tę niewolnicę, znajdź inne miejsce, zatrudnij służącą. To nie planeta dla rodziny. Nieważne jakie tragedie cię spotkały. Nikt dobrowolnie, o zdrowych zmysłach - Właśnie, o zdrowych zmysłach. Słuszną uwaga, proszę pana. - nie wybiera mieszkania tu. Trzeba albo zostać wygnanym, albo się tu urodzić i gnić do końca życia. Jeżeli chcesz, w boksie numer pięć siedzi przemytnik Han Solo, jest dobrze obeznany. Powinien wam wyjawić parę szczegółów dotyczących różnych bezpieczniejszych planet.
      Odeszliśmy od baru.
      Dyskretnie chwyciłam Ahsokę za dłoń. Cały czas czułam jej obecność, ale chciałam się upewnić, że naprawdę tu jest. Z nią byłam pewniejsz, w końcu to moja mistrzyni, ale również z troski - przebrana za niewolnicę stała się łatwym łupem, a wtedy musiałaby się zdradzić. A jeśli dla dobra misji nie zrobiłaby tego, to wolę nie wyobrażać sobie, jakie okrucieństwa by przeżyła. Powtórzyłaby los Aayli Secury?
      Złapałam ją za dłoń, bo w takich momentach przestawała się liczyć jej ranga czy to, co łączyło ją z moim tatą. W takich momentach nie traktowałam ją jak kogoś, kto był siostrą dla mojego ojca, ale jak swoją własną, starszą siostrę. Nie potrafiłabym bez niej żyć.
      - Jesteś pewny, że odgrywając rolę ojca, sensowne jest gadanie z przemytnikiem? - spytał cicho Luke. - Jeżeli się zapędzisz, ujawnisz swój tytuł negocjatora.
      - Więc trzymaj kciuki by to się nie stało - odpowiedział Obi-Wan.
      Nie żeby coś, ale ten człowiek ma pięćdziesiąt trzy lata, a zachowuję swoje pozytywne myślenie z wojen klonów. Z wyglądu też się za bardzo nie zmienił, ale to mnie akurat nie dziwi. Ogółem Jedi dość długo żyją i jak na trzy lata wojny oraz dziesięć lat odwetu zygerriańskiego, w którym nie brał tak czynnie udziału, to naprawdę świetnie się trzymał. Ale to też zależy od stylu życia, pewnie gdyby nie był rycerzem Jedi, a jakimś pustelnikiem, to prędko by wyłysiał, miałby pomarszczoną twarz. A tak to jeszcze nadaje się na rolę ojca piętnastoletnich bliźniąt.
      - To chyba on - stwierdził niepewnie mój brat.
      - Masz na myśli wookieego czy tego chłystka? - zagadnęłam krzywiąc się.
      Mam jakieś złe przeczucia.
__________________________________
Tak, tak. Nawiązanie do Nowej Nadziei, juhu.
Mam dość, nie mam w ogóle weny. Czytam książki... kiepskie. Opis się mija z treścią, nah. No i kończę nudne seriale. Ale tak musi być najwidoczniej.

NMBZW!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz