Kula piachu, jeżeli mam być szczera. Kiedy wielokrotnie czytałam czy słuchałam o tej planecie, to z jednej strony czułam obrzydzenie, ale też pewne dreszcze. Standardy życia... czy egzystencję na tym świecie można nim nazwać? Pewnie gdyby ktoś posłuchał o moim, jako Jedi, chwyciłby się za głowę i dziwił. Ale tak już jest, bo Moc tak chciała.
Czy tam los - jak kto woli.
O Tatooine nie wiem jakoś za wiele. Ma dwa słońca - ponoć ich zachód wygląda pięknie - trzy księżyce, siedem miast i farmy wilgoci. Statystyka pod względem ras się zmienia, przybywają tam różne kreatury, zbiry, łowcy nagród. Najwięcej jest tam ludzi, którzy przeważnie są niewolnikami, jak mój ojciec kiedyś. Planetą nieformalnie rządzą Huttowie. To tyle jeśli chodzi o fakty przekazane przez mamę, Ahsokę i Obi-Wana.
O życiu mego ojca na tej planecie wiem niewiele. Mając jedenaście lat dorwałam gdzieś pamiętnik mamy z tamtego okresu*, coś opowiedział nam Kenobi, ale wielką skarbnicą wiedzy był mój ojciec, ale wspomnienia umarły wraz z nim. Tak samo jak opowieści o mojej babci. Też znałam same suche informacje, które raczył nam przekazać mentor brata.
Czasem się zastanawiam nad więzią łączącą Ahsokę ze swoim dawnym mistrzem. Może nie była tak silna jak jego i Obi-Wana, ale równie mocna. Mimo to nie znała przeszłości mojego ojca. Zapytana czemu, odparła, że sam niewiele chciał mówić, a wszystko to, co wiedział Kenobi, niespełna dziesięcioletni Anakin wypowiedział pod wpływem emocji, próby zaufania obcemu człowiekowi, który miał sprawować nad nim piecze. Ahsoka sama nie naciskała. Stwierdziła, że nigdy też nie było jej to potrzebne.
Choć wiedziałam, że przy mentorach jestem bezpieczna, przygotowałam się na próby zniewolenia ze strony osób puszących się. Na pewno byłabym niezłą zdobyczą do usidlenia w piaskowych domach i pracowania na koszt pana. Niestety, moje umiejętności, przygotowanie, zamiłowanie do życia na wolności oraz schowany miecz świetlny nigdy na to nie pozwolą. Cóż za strata!
Uśmiechnęłam się do mojej ironii.
- Otrzymaliśmy pozwolenie - poinformowała Ahsoka.
Huttowie w obawie przed Zygerrią zachowali wszelkie metody ostrożności. Niegdyś na Tatooine nie potrzebowano zgody na lądowanie, przybywał tam każdy, kto chciał, bez ceregieli. A teraz Jabba nie mógł sobie pozwolić na zagrożenie ze strony Zygerrian. Imperium Huttów nadal działało, ale nie z taką siłą, jak niegdyś. Nie wiem czy w ogóle nadal można było to nazwać imperium. Chyba utrzymuje się tylko jako nazwa.
- Od czego trzeba zacząć. Nie pójdziemy na pustynię od razu, bo nas zgarną jako szpiegów - stwierdził Luke.
- Trzeba pobuszować po Mos Eisley, tam można się wielu rzeczy dowiedzieć - powiedział Obi-Wan.
- Ponoć na rzecz tego miasta, Anchorhead i Bestine podupadło - zagadnął mój brat takim tonem, jakby cytował źródła.
- Nie jestem w stanie ci tego potwierdzić. Nigdy się tą planetą nie interesowałem. Wasz ojciec nie chciał o niej mówić. Wiem suche fakty, które niegdyś wyczytałem, nie aktualizowałem ich. Nie potrafię. Samo przebywanie tu, jest dla mnie ciężkie - przyznał Obi-Wan.
- Ach, przypomniał mi się Rotta i moja druga misja z Anakinem. Nienawidził tej planety, jak mało co - wtrąciła Ahsoka.
- Aż tak źle? - zdziwiłam się.
- Trochę minęło zanim się dowiedziałam większości szczegółów. Nie dziwie się, na początku byłam zbyt wścibską czternastolatką; pełną optymizmu, który zakrzywiał mi realia. Anakin i wojna szybko to zmienili -odparła.
- Wyląduj tam. - Obi-Wan wskazał lądowisko na iluminatorze.
Oczywiście, wszystko płatne i jak zwykle, nie przyjmowano waluty Republiki. Wszystko ma swoje zasady - szkoda, że niektóre z nich utrudniały wykonanie misji. Czemu nikt nie pomyślał by Jabba zniósł na chwile nietolerancję. Niby mieli otworzyć tylko szlaki nadprzestrzenne i pakty dotyczące współpracy, lecz nie wszystko się da. Między innymi przyjęcie kredytów. O zniesieniu niewolnictwa nawet nie wspominam, zwłaszcza w tych czasach. Nawet ironią zrobiłabym z siebie wariatkę.
Geny polityka, gdzie się podziewacie?
- Teraz do jakiegoś obskurnego baru, co? - domyśliłam się.
- Ahsoka, trzymaj się z tyłu, ale blisko. Wy - zwrócił się do mnie i do mojego brata Obi-Wan. - ograniczcie się do wydawania jej poleceń.
- Prosisz mnie bym pomiatała własną mistrzynią - zauważyłam.
- Rodziną - doprecyzował Luke.
- Mistrzyni każe ci wykonywać polecenia Obi-Wana i obiecuje brak konsekwencji - skarciła mnie Ahsoka. - Idziemy.
Nie podobał jej się ten plan ani teraz, ani przedtem i pewnie potem, lecz to misja, więc muszę dobrze się spisać, nienagannie. Pierwsze co zrobiłam, to przybrałam minę zniesmaczenia, zagubienia, a moje oczy wydawały się szukać rozumu. Nadal nie miałam pojęcia czy będę grać głupią, rozpuszczoną dziewczynkę, czy obytą i dorastającą nastolatkę. Zimny cylinder miecza świetlnego, schowany pod szatą, ocierający się o skórę mego brzucha nie ułatwiał sprawy. Z trudem przyjdzie mi powstrzymywanie się od bystrości Jedi czy użycia forteli politycznych, które mam we krwi.
- Wejdźmy do tego baru - polecił Obi-Wan.
______________________________________________
Czy tam los - jak kto woli.
O Tatooine nie wiem jakoś za wiele. Ma dwa słońca - ponoć ich zachód wygląda pięknie - trzy księżyce, siedem miast i farmy wilgoci. Statystyka pod względem ras się zmienia, przybywają tam różne kreatury, zbiry, łowcy nagród. Najwięcej jest tam ludzi, którzy przeważnie są niewolnikami, jak mój ojciec kiedyś. Planetą nieformalnie rządzą Huttowie. To tyle jeśli chodzi o fakty przekazane przez mamę, Ahsokę i Obi-Wana.
O życiu mego ojca na tej planecie wiem niewiele. Mając jedenaście lat dorwałam gdzieś pamiętnik mamy z tamtego okresu*, coś opowiedział nam Kenobi, ale wielką skarbnicą wiedzy był mój ojciec, ale wspomnienia umarły wraz z nim. Tak samo jak opowieści o mojej babci. Też znałam same suche informacje, które raczył nam przekazać mentor brata.
Czasem się zastanawiam nad więzią łączącą Ahsokę ze swoim dawnym mistrzem. Może nie była tak silna jak jego i Obi-Wana, ale równie mocna. Mimo to nie znała przeszłości mojego ojca. Zapytana czemu, odparła, że sam niewiele chciał mówić, a wszystko to, co wiedział Kenobi, niespełna dziesięcioletni Anakin wypowiedział pod wpływem emocji, próby zaufania obcemu człowiekowi, który miał sprawować nad nim piecze. Ahsoka sama nie naciskała. Stwierdziła, że nigdy też nie było jej to potrzebne.
Choć wiedziałam, że przy mentorach jestem bezpieczna, przygotowałam się na próby zniewolenia ze strony osób puszących się. Na pewno byłabym niezłą zdobyczą do usidlenia w piaskowych domach i pracowania na koszt pana. Niestety, moje umiejętności, przygotowanie, zamiłowanie do życia na wolności oraz schowany miecz świetlny nigdy na to nie pozwolą. Cóż za strata!
Uśmiechnęłam się do mojej ironii.
- Otrzymaliśmy pozwolenie - poinformowała Ahsoka.
Huttowie w obawie przed Zygerrią zachowali wszelkie metody ostrożności. Niegdyś na Tatooine nie potrzebowano zgody na lądowanie, przybywał tam każdy, kto chciał, bez ceregieli. A teraz Jabba nie mógł sobie pozwolić na zagrożenie ze strony Zygerrian. Imperium Huttów nadal działało, ale nie z taką siłą, jak niegdyś. Nie wiem czy w ogóle nadal można było to nazwać imperium. Chyba utrzymuje się tylko jako nazwa.
- Od czego trzeba zacząć. Nie pójdziemy na pustynię od razu, bo nas zgarną jako szpiegów - stwierdził Luke.
- Trzeba pobuszować po Mos Eisley, tam można się wielu rzeczy dowiedzieć - powiedział Obi-Wan.
- Ponoć na rzecz tego miasta, Anchorhead i Bestine podupadło - zagadnął mój brat takim tonem, jakby cytował źródła.
- Nie jestem w stanie ci tego potwierdzić. Nigdy się tą planetą nie interesowałem. Wasz ojciec nie chciał o niej mówić. Wiem suche fakty, które niegdyś wyczytałem, nie aktualizowałem ich. Nie potrafię. Samo przebywanie tu, jest dla mnie ciężkie - przyznał Obi-Wan.
- Ach, przypomniał mi się Rotta i moja druga misja z Anakinem. Nienawidził tej planety, jak mało co - wtrąciła Ahsoka.
- Aż tak źle? - zdziwiłam się.
- Trochę minęło zanim się dowiedziałam większości szczegółów. Nie dziwie się, na początku byłam zbyt wścibską czternastolatką; pełną optymizmu, który zakrzywiał mi realia. Anakin i wojna szybko to zmienili -odparła.
- Wyląduj tam. - Obi-Wan wskazał lądowisko na iluminatorze.
Oczywiście, wszystko płatne i jak zwykle, nie przyjmowano waluty Republiki. Wszystko ma swoje zasady - szkoda, że niektóre z nich utrudniały wykonanie misji. Czemu nikt nie pomyślał by Jabba zniósł na chwile nietolerancję. Niby mieli otworzyć tylko szlaki nadprzestrzenne i pakty dotyczące współpracy, lecz nie wszystko się da. Między innymi przyjęcie kredytów. O zniesieniu niewolnictwa nawet nie wspominam, zwłaszcza w tych czasach. Nawet ironią zrobiłabym z siebie wariatkę.
Geny polityka, gdzie się podziewacie?
- Teraz do jakiegoś obskurnego baru, co? - domyśliłam się.
- Ahsoka, trzymaj się z tyłu, ale blisko. Wy - zwrócił się do mnie i do mojego brata Obi-Wan. - ograniczcie się do wydawania jej poleceń.
- Prosisz mnie bym pomiatała własną mistrzynią - zauważyłam.
- Rodziną - doprecyzował Luke.
- Mistrzyni każe ci wykonywać polecenia Obi-Wana i obiecuje brak konsekwencji - skarciła mnie Ahsoka. - Idziemy.
Nie podobał jej się ten plan ani teraz, ani przedtem i pewnie potem, lecz to misja, więc muszę dobrze się spisać, nienagannie. Pierwsze co zrobiłam, to przybrałam minę zniesmaczenia, zagubienia, a moje oczy wydawały się szukać rozumu. Nadal nie miałam pojęcia czy będę grać głupią, rozpuszczoną dziewczynkę, czy obytą i dorastającą nastolatkę. Zimny cylinder miecza świetlnego, schowany pod szatą, ocierający się o skórę mego brzucha nie ułatwiał sprawy. Z trudem przyjdzie mi powstrzymywanie się od bystrości Jedi czy użycia forteli politycznych, które mam we krwi.
- Wejdźmy do tego baru - polecił Obi-Wan.
______________________________________________
*Zdziwcie się albo nie, ale jest seria 6 pamiętników - trzy z Nowej Nadziei: Lei, Luke'a i Hana oraz trzy z Mrocznego Widma: Maula, Anakina i Padme. Ja jestem w posiadaniu pamiętnika Padme i próbuję upolować Anakina, bo tylko te dwa są wydane w Polsce. Zapytacie, czemu nie ma pamiętnika Anakina, czemu Leia nie znalazła - Jedi nie mogę posiadać i zostańmy przy tej wersji.
Jesteśmy w trudnej sytuacji, bo jest kwarantanna, ja nigdzie nie wychodzę, grzeję ławę, czytam książki i wena była dzisiaj jako tako. Ja byłam nastawiona na praktyki, chciałam pisać, ale to co się dzieje i na jaką skalę sprawia, że pokrzyżowano mi plany. Jestem zagubiona, czuję się uwięziona i nie wiem ile to potrwa. Będę się starać podnosić tyłek i pisać.
NMBZW!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz