niedziela, 8 marca 2020

Rozdział 17

      Minęły dwa dni. Nazajutrz wyruszamy, a ja nadal nie zdążyłam porozmawiać z Pooją. Z drugiej strony niewiele straconego, nie? Ale wypadałoby, bo przecież nie wiem na ile tak naprawdę moja podróż jest niebezpieczna. Czy jeśli się udało, to zdołam kiedykolwiek poznać moją babcię i dziadka?
       Przez większość życia byłam samotna i nadal się tak czuję. W tym momencie głównie dlatego, że jestem tak zestresowana, że nie wiem gdzie ręce wsadzić kiedy mam wolną chwilę od treningów. Za każdym razem kiedy go kończę jest mi smutno i chcę tam wrócić, pomimo że w trakcie miałam już dość. Informacje zebraliśmy już wszystkie.
      Jedyne co mi pozostało, to patrzenie w sufit. O spaniu nie było mowy, moje powieki nie zamierzały zamykać się na dłużej niż ułamek sekundy wymagane mruganiem.
      Nie miałam już o czym myśleć... w sensie nowości. Cały czas krążyłam w kółko z jednym i tym samym - od rodziców, przez Pooję, po misję... która zaraz ma stać się moją codziennością.
       Po raz kolejny zajęłam się analizowaniem mojego życia porównując go z procesem powstawania holofilmu czy holoserialu. Czy każdy scenariusz, który Moc dla mnie przygotowała, przedstawiłam tak, jak powinnam? Odegrałam dobrze role? Może postąpiłam inaczej niż powinnam, po swojemu i Moc mnie każe. Albo każdy ponosi konsekwencję czyjeś złej decyzji. Prawdopodobnie to ktoś, a nie ja, nie posłuchał reżysera, Mocy, więc podążył inną ścieżką rozwalając cały projekt - czyjeś życie.
     Najgorsze jest utknięcie w miejscu. Ja utknęłam. Z resztą - każdy utknął, każdy ma w swoim życiu taką sytuację, że bez względu na to, jakby się starał, będzie się odnosić do niej aż do usranej śmierci.
      W końcu udało mi się zamknąć oczy.

      Zanim zasnęłam, przysięgam, byłam pewna, że będę się co chwilę budzić, a ostatecznie Ahsoka musiała dość głośno krzyknąć abym w końcu wstała. W pośpiechu przebrałam się i pognałam na śniadanie.
      - Mamy niewiele czasu - oświadczył Obi-Wan.
      - Wiem, przepraszam. Nie mogłam zmusić się do snu wieczorem - odpowiedziałam.
      - Pewnie się trochę przejmujesz. Na miejscu będzie o wiele łatwiej - stwierdził Obi-Wan.
      - Pewnie masz rację - potwierdziłam.
      - Nie brzmi to optymistycznie w twoich ustach - zwróciła uwagę Ahsokę.
      - Ale pokładam zaufanie w waszych słowach.
      - To wy macie większe doświadczenie - wtrącił Luke.
      - Właśnie.
    - Żeby zdobyć doświadczeni, potrzeba odwagi i chęci do podjęcia działań. To przeszłość nas kształtuje, ale najpierw trzeba ją utworzyć - pouczył Kenobi.
     - Zbyt wielka wiara w siebie potrafi zaślepić - przypomniałam.
     - Wy jesteście na tyle mądrzy, że dacie radę to zróżnicować.
     - Geny to nie wszystko. - Słowa Luke'a zabrzmiały zbyt ostro.
    - Nie mówimy o genach. Wykorzystanie ich zależy od waszych chęci. A kiedy już pojmiecie potrzebną wiedzę, zaczniecie się kształcić, to nabędziecie wiedzę. Wtedy geny nie wchodzą w grę. One nie odegrają wielkiej roli w tym, co zrobicie - odparł spokojnie mentor.
      - HoloNet i tak powie o nas jak o dzieciach Amidali i Skywalkera - przerwałam.
      - Czy to ważne? - spytała Ahsoka.
      Trafiła w samo sedno.
      - No... nie.
     Czym ja się przejmowałam? Nie jestem osobą publiczną, nie muszę się przejmować opinią. Jestem Jedi i bez względu na moje dziedzictwo, nikt nie ma prawa odebrać mi spokoju i tajemnicy jaką zawsze dawał mi Zakon.
      - Więc?
      - Bierzmy się do roboty.

    Żołądek oraz reszta wnętrzności zaczęły szaleć kiedy trafiłam na pokład naszego statku. W cywilnych ubraniach wyglądaliśmy dziwnie. Byłam ubrana mniej dziewczęco niż powinnam, ale nadal wyglądałam tak, jak powinnam: na córkę człowieka dysponującego dużym zasobem kredytów. Moja czarna tunika na długi rękaw została zakupiona u najlepszego krawca na Naboo, który szył suknie dla mojej mamy. Zdobienia były minimalne, ale dobitnie pokazywały statut. Idealnie dopasowała się do getrów w piaskowym kolorze. Zauważyłam, że Ahsoka ma najzwyklejszy zestaw jaki mogła zdobyć.
      Poczułam się głupio. Bardzo wygodnie mi było w moim stroju, nawet nie zwracałam uwagi na jego koszt. Nie przeszkadzała mi jego cena, mama jako królowa i senator pozostawiła mi i bratu bardzo dużą ilość kredytów. Rzadko kiedy w ogóle ich używamy. Ubrania do tej misji opłaciliśmy z własnej kieszeni, tak samo kostium Obi-Wana. Wszystko po to by zapewnić sobie jak najlepszy kamuflaż. Ahsoka nie chciała byśmy robili to dla niej. Obi-Wan nawet jej nie przekonywał do innego zdania.
      - A więc tak - zaczął Kenobi kiedy wskoczyliśmy w nadprzestrzeń. - Udajemy rodzinę.
      - Ty jesteś jej głową? - domyślił się Luke.
      - Czemu pytasz? Nie zdradził ci planu? - zapytałam brata. Zdziwiłam się.
      - Jesteśmy wobec was sprawiedliwi - odpowiedziała Ahsoka.
    - Tak, jestem głową rodziny. Wy moimi dziećmi. Matka została postrzelona pod koniec wojen klonów. Zachorowała, była warzywem i niedawno umarła. Szukamy miejsca gdzie nie będziemy przejmować się polityką. Taka trauma.
      - A Ahsoka? - wtrącił Luke.
      - Służąca - odparła.
      - Nie! - zaprotestowaliśmy oboje.
      - Tata by nie pozwolił! - krzyknął Luke.
    - Anakina nie ma. Poza tym, jak inaczej wytłumaczycie togrutankę przy sobie? Właśnie - wyjaśniła.
      - To tylko pozory - uspokajał Obi-Wan.
      - To i tak za dużo. - Byłam zła. - Jeżeli Moc może...
      - Anakin zrozumie - stwierdził Mistrz.
      - Nie jesteś tego pewien - założył Luke.
      Siłował się przez chwilę wzrokiem ze swoim mentorem.
      - Nie jestem - przyznał Kenobi.
______________________________________
Powiem tak, jak tylko mam okazję to się rozleniwiam, a nie ma takich chwil wiele, serio. Zwłaszcza od dwóch tygodni. Zacznijmy od tego, że przedostatni miesiąc, nie było dnia, w którym bym się nie uczyła, a ostatnie dwa tygodnie to był dramat... codziennie pisałam po parę prac, uczyłam się po pierdyliard zagadnień na raz i zaczynałam rzygać słysząc co lekcje "Napiszecie to wtedy i wtedy, abyście mieli oceny przed praktyką"... Jutro mam kartkówki, a we wtorek sprawdzian z matmy, bo napisałam na jedynkę. Ciekawe czemu, kurde...
Mam nadzieję, że na praktykach odpocznę i zacznę znowu czytać i pisać.

NMBZW!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz