Zanim się zebrałam, to zaczęło się ściemniać. Nie żebym miała jakieś obiekcje co do mojego wyglądu, że muszę schludnie się ubrać czy coś. Czemu ja się w ogóle tłumaczę? Jestem Jedi... a, no tak. Nie zwykłym (Jakby ktoś chciał mnie upomnieć: nie chodziło mi określenie "Niezwykły Jedi" - Kiwi) Jedi, tylko Jedi z przywilejami. No bo, jaki inny padawan ma swój własny dom? W każdym razie, mniej więcej chodzi o to, że nie stroję się w jakieś nie wiadomo jakie sukienki, ale niestety pozostaje problem fryzury. Mój problem polega na tym, iż: moje włosy są grube, ciężkie, długie i jest ich dużo. Tu raczej nie chodzi o mój wygląd, tylko bardziej o wygodę i zebranie ich wszystkich do kupy. No bo wiecie, wygoda nie zawsze wiąże się z funkcjonalnością.
Zapytacie: czemu ich nie zetniesz?
No właśnie, mam głupi sentyment. Pomyślcie: moja mama była senatorem, więc wymyślne fryzury stały się jej codziennością. Skoro matka ich nie ścięła za każdym razem, kiedy wyruszała na misję - a było ich sporo - to po co ja mam to robić. Choć to głupie, wiem, moimi włosami chcę jakoś uczcić jej pamięć. Poza tym, nie każdy może mieć włosy, więc cieszę się z tego, co mam.
Poza ogarnięciem samej siebie i swoich włosów... dobra, przyznaję się, tego dnia sama z nimi się nie męczyłam, a zrobiły to służki królowej. Z jednej strony jest mi głupio, bo chciałam odrzucić pomoc królowej jeżeli chodzi o moje życie w pałacu, a z drugiej strony... skoro mam okazję, to czemu miałabym nie skorzystać? Poszło im to szybciej niż mi. No i miałam co innego na głowie. Idealnie na uratowanie świata!
Najważniejsza rzecz: kiedy tylko mam możliwość - medytuję. Niektórzy tego nie potrzebują, a ja wiem, że sama z siebie dostatecznie się nie wyciszę, jak powinnam. Nie lubię działać porywczo, nawet najmniejsze zawahanie zaczyna mnie przerażać. A co jeśli zboczę ze ścieżki? Niby to nie jest możliwe przy tak małym ryzyku, ale potem skleja się to w całość i rośnie jedno wielkie zło, które mnie wypełni. Uczę się na błędach Ahsoki, ale tylko i wyłącznie dlatego, że nie czuję się pewnie.
To błąd.
Niepewność też mnie sprowadzi na złą drogę.
Wyruszyłam kiedy tylko granat zaczynał dominować nad pomarańczem zachodu słońca. Wybiegłam jednymi z którychś tylnych drzwi. Wyostrzyłam zmysły i zastanowiłam się, w jakich ciemnych zaułkach może się kryć jakiś spiskowiec?
Chociaż... nie musi się ukrywać, może bezczelnie znajdować się na widoku, dla zmyłki. Szybko przypomniałam sobie spis publicznych miejsc Naboo, gdzie mógłby robić interesy moja ofiara. Zadanie miałam utrudnione, ponieważ to było jak szukanie wiatru w polu. Nie miałam nawet spisu podejrzanych.
Ale przecież liczyli na mnie.
Zaczęłam od najdalej położonej od centrum kantyny. Może mi to trochę zająć, bo to na pewno nie handlowali informacjami tak bardzo na widoku i zapomniałam poprosić Ahsokę o spis i wizerunek osób, które służą w w radzie lub ogółem w pałacu. Wiedziałabym kogo szukać, wskazówka, a tak to muszę polegać na swojej Mocy i wyciszeniu. Przecież właśnie o to chodzi - żebym się więcej nauczyła. Polegają na moich umiejętnościach. Im lepiej i szybciej wykonam swoje zadanie, tym szybciej wrócę na Coruscant i przejdziemy do misji na Tatooine.
Weszłam do do budynku. W powietrzu unosiła się woń alkoholu i zapach dziwnych substancji. Nie chciałam nawet zgadywać o to. Raz, nie interesowało mnie źródło smrodu, a dwa: w niczym by mi się to nie przydało. Albo... nie no, przecież nie miałam szukać różnych pachnideł czy używek, to nie moja rola. Poza tym, tego w galaktyce jest od groma i niewielu się tym przejmuje. Najważniejszy stał się odwet zygerriański, dlatego handlarze używek mieli otwarty rynek. Znalazły się sytuację, gdzie miejscowe policje planet zatrzymywały dealerów, wymierzały kary, ale tak naprawdę, w porównaniu do codziennego strachu przez możliwe niewolnictwo, to tylko błahostka.
Usiadłam przy barze. Powinnam czuć się zniesmaczona oraz zestresowana, a dla mnie było to dziwnie naturalne. Moja twarz pozostawała w cieniu kaptura narzutki służącej jako część uniformu Jedi. Nie nosiłam typowego płaszcza i stroju, swój ubiór skompletowałam sama, by wygodnie mi się pracowało. Długi płaszcz zostawiłam tylko na specjalne okazje jak pogrzeby, ważne wizyty Kanclerza czy festiwale z jakieś okazji. Do misji używałam zwykłej, beżowej (musiałam sprawdzić ten odcień, bo kompletnie się nie znam - Kiwi) peleryny, która sięga mi do pasa.
- Zwykły, najtańszy sok. Bez dodatków - poprosiłam barmana beznamiętnym tonem i rzuciłam parę kredytek na blat.
Siedziałam tam dobre pół godziny, wyciszałam się najlepiej jak potrafiłam, skupiałam się parę razy na tych samych rozmowach, ale żadnych informacji nie zdobyłam. Poza tym, Moc jawnie dawała mi znać, że nic tam po mnie i powinnam ruszać dalej.
Jestem raczej zbyt obiektywna. Sądziłam, że szybko to załatwię, ale ta misja wydaje się bardziej żmudna niż sądziłam.
Wybrałam się do następnych dwóch kantyn, ale sytuacja się powtórzyła. Tak zmarnowałam dwie godziny ze swojego życia. Z drugiej strony, robiłam co w mojej mocy, więc nic aż tak złego się nie stało. Działam dla dobra innych, więc czy aby na pewno trwonię swój cenny czas?
Z jednej strony miałam ochotę już teraz zakończyć moją podróż, ale nie mogłam. A co jeśli po prostu przeoczyłam? Będę musiała wracać przez parę wieczorów w te same miejsca i robić to samo. Czy w tak błędnym kole zdołam cokolwiek osiągnąć?
Kierowałam się z powrotem do centrum Theed. Wieczór... w sumie to już noc, wydawała się naprawdę spokojna. Na Coruscant nie mogłam tego powiedzieć, tak bardzo przyzwyczaiłam się do ciągłego hałasu w dzień i noc, że spokój utrudniał mi zasypianie. Niestety na Naboo nie wszystko było tak bardzo idealne, jak się wydawało. Usłyszałam kłótnie dwóch mężczyzn. Pobiegłam do źródła hałasu i schowałam się w ustronnym miejscu, żeby nie mogli mnie zobaczyć. Jest ze mnie tak drobna osoba, że bez problemu filar zdołal mnie ukryć.
- Nie taka była umowa!
- Od paru wieczorów nie zjawiasz się w naszym umówionym miejscu! Myślałeś, że przede mną zwiejesz? Cywilne mieszkanie nie zapewni ci schronienia.
- Królowa coś podejrzewa!
A jednak mogło być łatwo.
Zapytacie: czemu ich nie zetniesz?
No właśnie, mam głupi sentyment. Pomyślcie: moja mama była senatorem, więc wymyślne fryzury stały się jej codziennością. Skoro matka ich nie ścięła za każdym razem, kiedy wyruszała na misję - a było ich sporo - to po co ja mam to robić. Choć to głupie, wiem, moimi włosami chcę jakoś uczcić jej pamięć. Poza tym, nie każdy może mieć włosy, więc cieszę się z tego, co mam.
Poza ogarnięciem samej siebie i swoich włosów... dobra, przyznaję się, tego dnia sama z nimi się nie męczyłam, a zrobiły to służki królowej. Z jednej strony jest mi głupio, bo chciałam odrzucić pomoc królowej jeżeli chodzi o moje życie w pałacu, a z drugiej strony... skoro mam okazję, to czemu miałabym nie skorzystać? Poszło im to szybciej niż mi. No i miałam co innego na głowie. Idealnie na uratowanie świata!
Najważniejsza rzecz: kiedy tylko mam możliwość - medytuję. Niektórzy tego nie potrzebują, a ja wiem, że sama z siebie dostatecznie się nie wyciszę, jak powinnam. Nie lubię działać porywczo, nawet najmniejsze zawahanie zaczyna mnie przerażać. A co jeśli zboczę ze ścieżki? Niby to nie jest możliwe przy tak małym ryzyku, ale potem skleja się to w całość i rośnie jedno wielkie zło, które mnie wypełni. Uczę się na błędach Ahsoki, ale tylko i wyłącznie dlatego, że nie czuję się pewnie.
To błąd.
Niepewność też mnie sprowadzi na złą drogę.
Wyruszyłam kiedy tylko granat zaczynał dominować nad pomarańczem zachodu słońca. Wybiegłam jednymi z którychś tylnych drzwi. Wyostrzyłam zmysły i zastanowiłam się, w jakich ciemnych zaułkach może się kryć jakiś spiskowiec?
Chociaż... nie musi się ukrywać, może bezczelnie znajdować się na widoku, dla zmyłki. Szybko przypomniałam sobie spis publicznych miejsc Naboo, gdzie mógłby robić interesy moja ofiara. Zadanie miałam utrudnione, ponieważ to było jak szukanie wiatru w polu. Nie miałam nawet spisu podejrzanych.
Ale przecież liczyli na mnie.
Zaczęłam od najdalej położonej od centrum kantyny. Może mi to trochę zająć, bo to na pewno nie handlowali informacjami tak bardzo na widoku i zapomniałam poprosić Ahsokę o spis i wizerunek osób, które służą w w radzie lub ogółem w pałacu. Wiedziałabym kogo szukać, wskazówka, a tak to muszę polegać na swojej Mocy i wyciszeniu. Przecież właśnie o to chodzi - żebym się więcej nauczyła. Polegają na moich umiejętnościach. Im lepiej i szybciej wykonam swoje zadanie, tym szybciej wrócę na Coruscant i przejdziemy do misji na Tatooine.
Weszłam do do budynku. W powietrzu unosiła się woń alkoholu i zapach dziwnych substancji. Nie chciałam nawet zgadywać o to. Raz, nie interesowało mnie źródło smrodu, a dwa: w niczym by mi się to nie przydało. Albo... nie no, przecież nie miałam szukać różnych pachnideł czy używek, to nie moja rola. Poza tym, tego w galaktyce jest od groma i niewielu się tym przejmuje. Najważniejszy stał się odwet zygerriański, dlatego handlarze używek mieli otwarty rynek. Znalazły się sytuację, gdzie miejscowe policje planet zatrzymywały dealerów, wymierzały kary, ale tak naprawdę, w porównaniu do codziennego strachu przez możliwe niewolnictwo, to tylko błahostka.
Usiadłam przy barze. Powinnam czuć się zniesmaczona oraz zestresowana, a dla mnie było to dziwnie naturalne. Moja twarz pozostawała w cieniu kaptura narzutki służącej jako część uniformu Jedi. Nie nosiłam typowego płaszcza i stroju, swój ubiór skompletowałam sama, by wygodnie mi się pracowało. Długi płaszcz zostawiłam tylko na specjalne okazje jak pogrzeby, ważne wizyty Kanclerza czy festiwale z jakieś okazji. Do misji używałam zwykłej, beżowej (musiałam sprawdzić ten odcień, bo kompletnie się nie znam - Kiwi) peleryny, która sięga mi do pasa.
- Zwykły, najtańszy sok. Bez dodatków - poprosiłam barmana beznamiętnym tonem i rzuciłam parę kredytek na blat.
Siedziałam tam dobre pół godziny, wyciszałam się najlepiej jak potrafiłam, skupiałam się parę razy na tych samych rozmowach, ale żadnych informacji nie zdobyłam. Poza tym, Moc jawnie dawała mi znać, że nic tam po mnie i powinnam ruszać dalej.
Jestem raczej zbyt obiektywna. Sądziłam, że szybko to załatwię, ale ta misja wydaje się bardziej żmudna niż sądziłam.
Wybrałam się do następnych dwóch kantyn, ale sytuacja się powtórzyła. Tak zmarnowałam dwie godziny ze swojego życia. Z drugiej strony, robiłam co w mojej mocy, więc nic aż tak złego się nie stało. Działam dla dobra innych, więc czy aby na pewno trwonię swój cenny czas?
Z jednej strony miałam ochotę już teraz zakończyć moją podróż, ale nie mogłam. A co jeśli po prostu przeoczyłam? Będę musiała wracać przez parę wieczorów w te same miejsca i robić to samo. Czy w tak błędnym kole zdołam cokolwiek osiągnąć?
Kierowałam się z powrotem do centrum Theed. Wieczór... w sumie to już noc, wydawała się naprawdę spokojna. Na Coruscant nie mogłam tego powiedzieć, tak bardzo przyzwyczaiłam się do ciągłego hałasu w dzień i noc, że spokój utrudniał mi zasypianie. Niestety na Naboo nie wszystko było tak bardzo idealne, jak się wydawało. Usłyszałam kłótnie dwóch mężczyzn. Pobiegłam do źródła hałasu i schowałam się w ustronnym miejscu, żeby nie mogli mnie zobaczyć. Jest ze mnie tak drobna osoba, że bez problemu filar zdołal mnie ukryć.
- Nie taka była umowa!
- Od paru wieczorów nie zjawiasz się w naszym umówionym miejscu! Myślałeś, że przede mną zwiejesz? Cywilne mieszkanie nie zapewni ci schronienia.
- Królowa coś podejrzewa!
A jednak mogło być łatwo.
________________________________
Hej! Wybaczcie, że wczoraj nie opublikowałam, ale o 11 miałam zakończenie roku i od razu potem wróciłam na obiad do domu i do pracy.
TO OSTATNI ROZDZIAŁ PRZED WAKACJAMI. WRACAM 28 SIERPNIA.
Poza tym, szykuję dla was niespodziankę!
Mam nadzieję, że wszyscy przeszliście do następnej klasy/skończyliście szkołę. Ja wyszłam ze średnią 4.0, teraz odpoczywam zarabiając. Zamierzam spiąć się jeżeli chodzi o blogi w te wakacje. Dziękuję wam za wszystko i do zobaczenia!
NMBZW!