Symulacje to coś, co pochłonęło połowę mojego młodego życia. Właśnie, mojego. Mój brat spędza tam o wiele więcej czasu, bo nie zawsze mu pozwalają na popisanie się swoim talentem pilotażu. Można to uznać za geny, nasz ojciec został okrzyknięty najlepszym pilotem Zakonu, zaraz po nim Ahsoka. Teraz Luke może ich prześcignie... może nie tatę, ale Tano na pewno. Nie żebym nie wierzyła w swojego brata, zwłaszcza, że uczeń przerasta mistrza, tak więc zdobycie pierwsza jest bardzo możliwe. Po prostu wątpię, że Luke zechce tak... naruszyć jedno z pamiątek po tacie. Anakin Skywalker nie miał sobie równych.
Nigdy nie mogłam dogonić brata w pilotażu. Chyba bardziej nadaję się do polityki, choć nie czuję się w tym jakoś pewnie. Myślę, że o wiele lepiej sobie radzę za sterami, ale wieczne ściganie się z Luke'm mnie znudziło.
Tego dnia zostałam przed ekranem i jednym okiem obserwowałam jego starania. Bardziej pochłonęły mnie raporty i dokumenty, które przesłałam z archiwum do swojego datapadu. Każdy przygotowywał się do misji, jak mógł. O dziwo, w tym wypadku chciałam zostać w roli negocjatora. Jestem świadoma, że symulacja bardzo mi pomoże, bo wszystkie umiejętności w tej misji się przydadzą. Luke również powinien przestudiować niektóre zapiski. Oboje uważamy, że mamy sporo czasu, aby to nadrobić. O ile w przypadku mojego bliźniaka może zostać to pominięte, ja mogę zginąć, jeśli nie przećwiczę tego i owego. Nawet jeśli według mnie umiem wystarczająco, to nigdy nie jest dość.
Podniosłam wzrok z datapadu, kiedy Luke po paru godzinach wyszedł zza konsoli symulacji gdzie przeżywał jedną z misji. Automatycznie oczy zaczęły mnie szczypać z przemęczenia. Za długo patrzyłam w ekran urządzenia i przez cały czas czytałam ciągi słów. Obydwa przypadki nie są niczym nowym, nawet flimsiplast nie zadziałałby na mój wzrok jakoś lepiej.
- Powinnaś choć chwilę ze mną poćwiczyć - zaproponował Luke.
- Wiem, następnym razem - obiecałam uśmiechając się łagodnie. Musiałam trochę dziwnie wyglądać, kiedy całkowicie rozluźniona leżałam krzywo na krześle i a wyprostowane nogi trzymałam na konsoli.
- Czyli jutro - postanowił mój brat. Brzmiało to, jakby mnie karcił za całe dnie lenistwa.
- Eee... - zastanowiłam się krótko. - Jeszcze następnym? - zaproponowałam z nieśmiałym uśmiechem. Z jednej strony faktycznie nie byłam zbyt przekonana, ale z drugiej, żartowałam. Ten trening jest mi potrzebny.
- Nie - zaprzeczył Luke.
- No wiem, ale za to ty, jutro i pojutrze, po treningu, przeczytasz artykuły, które ci prześlę - poleciłam mu z poważną miną, ale nadal łagodnym głosem.
- Kompromis - zgodził się.
- Dokładnie.
- A teraz idziemy coś zjeść - postanowił, a ja zgodziłam się skinieniem głowy.
Na stołówce usiedliśmy przy Ahsoce. Dwudziestodwuletnia Ashla uśmiechnęła się do nas. Wróciła z misji, została padawanem Ki-Adi-Mundiego. Chciano ją przydzielić do Shaak Ti, ale wierzono, że wisi nad nią klątwa - każdy jej padawan ginął. Chyba dobrze się stało, bo naprawdę ma talent, ale Mistrz Mundi nadal nie spieszy się z nadaniem jej tytułu Rycerza Jedi. Nie znalazł jeszcze odpowiedniej próby dla niej. To trochę przykre, zwłaszcza, że Ahsoka miała zostać padawanem już wieku niespełna dwudziestu lat, podobnie jak mój tata.
Ale Anakin Skywalker to Anakin Skywalker. Tak, wiem, głupie usprawiedliwienie, wręcz żadne, lecz taka jest prawda. Mój tata był uznany za Wybrańca, a ponadto, w bardzo krótkim czasie, stał się zdolnym Jedi. W tym momencie, ani mi, ani mojemu bratu, nie jest mi to na rękę - nawet gdyby rodzice żyli. Wszyscy mają wobec nas oczekiwania, że skoro jesteśmy dziećmi Wybrańca, to stać nas na nie wiadomo ile.
- Jak na symulacjach? - zagadnęła Tano.
- Luke sobie dobrze poradził - odpowiedziałam, po czym wsadziłam do ust kawałek warzywa i zaczęłam je rzuć bez pośpiechu.
- Luke? A co z tobą? - zdziwiła się moja mistrzyni. Położyła założone ramiona na stole przesuwając lekko tacę. Wydawała się niezadowolona.
- Ja czytałam. Jutro pójdę na symulacje, a Luke po symulacji będzie czytał dokumenty, które mu prześlę. Tak się z nim umówiłam - wyjaśniłam.
- Twoje zaniedbania symulacji mnie martwią. Jutro przedłużysz swój trening w symulacji o połowę. Pojutrze też, żeby wyrównać dzisiejszy brak. Ja z Tobą. Wiesz dokładnie, że każdy trening się liczy, o ile dokumenty...
- Można pominąć, to treningu fizycznego nie - przerwałam jej. - Negocjacje można wygrać improwizacją, sprytem, głupotą. A w walce jak zginiesz, to nie ma odwrotu. - Powiedziałam coś co każdy z nas wie.
- Więc rozumiesz swój błąd - stwierdziła Ahsoka i wróciła do swojego posiłku.
W tym momencie powinnam się obrazić jak dziewczynka, bo jak to moja najbliższa ciocia, która obiecała się nami opiekować, zawsze nam szła na rękę, nagle mnie ukarała dłuższym treningiem. Tak naprawdę jestem jej za to wdzięczna. Nie uginam się pod jej upominaniem, rozumiem w pełni, bo wszystko, co robi, robi dla mojego dobra. Jest surowa, bo powinna być surowa. Koniec dobroci dla dzieci, ja dorastam, ja walczę za Republikę i chcę żyć - żyć tak, aby rodzice byli ze mnie dumni. Ahsoka mnie uczy, bo obiecała mnie nauczyć wszystkiego, co konieczne. To część naszego wychowania, którego się podjęła, choć czasami, według Obi-Wana, w chwilach osiągnięcia satysfakcji, przypominała Anakina. Oczywiście, oboje zmądrzeli, kiedy zostali mentorami. On zrozumiał nauki Kenobiego i przeniósł je na padawankę, a teraz ona zrozumiała Skywalkera i przenosiła to na mnie. Luke ma trochę łatwiej.
- Czy są nowe informacje? - zapytałam nieśmiało.
Ahsoka podniosła wzrok z nad tacy.
- Tak. Będą ustalać porę narady.
___________________________________________
Nigdy nie mogłam dogonić brata w pilotażu. Chyba bardziej nadaję się do polityki, choć nie czuję się w tym jakoś pewnie. Myślę, że o wiele lepiej sobie radzę za sterami, ale wieczne ściganie się z Luke'm mnie znudziło.
Tego dnia zostałam przed ekranem i jednym okiem obserwowałam jego starania. Bardziej pochłonęły mnie raporty i dokumenty, które przesłałam z archiwum do swojego datapadu. Każdy przygotowywał się do misji, jak mógł. O dziwo, w tym wypadku chciałam zostać w roli negocjatora. Jestem świadoma, że symulacja bardzo mi pomoże, bo wszystkie umiejętności w tej misji się przydadzą. Luke również powinien przestudiować niektóre zapiski. Oboje uważamy, że mamy sporo czasu, aby to nadrobić. O ile w przypadku mojego bliźniaka może zostać to pominięte, ja mogę zginąć, jeśli nie przećwiczę tego i owego. Nawet jeśli według mnie umiem wystarczająco, to nigdy nie jest dość.
Podniosłam wzrok z datapadu, kiedy Luke po paru godzinach wyszedł zza konsoli symulacji gdzie przeżywał jedną z misji. Automatycznie oczy zaczęły mnie szczypać z przemęczenia. Za długo patrzyłam w ekran urządzenia i przez cały czas czytałam ciągi słów. Obydwa przypadki nie są niczym nowym, nawet flimsiplast nie zadziałałby na mój wzrok jakoś lepiej.
- Powinnaś choć chwilę ze mną poćwiczyć - zaproponował Luke.
- Wiem, następnym razem - obiecałam uśmiechając się łagodnie. Musiałam trochę dziwnie wyglądać, kiedy całkowicie rozluźniona leżałam krzywo na krześle i a wyprostowane nogi trzymałam na konsoli.
- Czyli jutro - postanowił mój brat. Brzmiało to, jakby mnie karcił za całe dnie lenistwa.
- Eee... - zastanowiłam się krótko. - Jeszcze następnym? - zaproponowałam z nieśmiałym uśmiechem. Z jednej strony faktycznie nie byłam zbyt przekonana, ale z drugiej, żartowałam. Ten trening jest mi potrzebny.
- Nie - zaprzeczył Luke.
- No wiem, ale za to ty, jutro i pojutrze, po treningu, przeczytasz artykuły, które ci prześlę - poleciłam mu z poważną miną, ale nadal łagodnym głosem.
- Kompromis - zgodził się.
- Dokładnie.
- A teraz idziemy coś zjeść - postanowił, a ja zgodziłam się skinieniem głowy.
Na stołówce usiedliśmy przy Ahsoce. Dwudziestodwuletnia Ashla uśmiechnęła się do nas. Wróciła z misji, została padawanem Ki-Adi-Mundiego. Chciano ją przydzielić do Shaak Ti, ale wierzono, że wisi nad nią klątwa - każdy jej padawan ginął. Chyba dobrze się stało, bo naprawdę ma talent, ale Mistrz Mundi nadal nie spieszy się z nadaniem jej tytułu Rycerza Jedi. Nie znalazł jeszcze odpowiedniej próby dla niej. To trochę przykre, zwłaszcza, że Ahsoka miała zostać padawanem już wieku niespełna dwudziestu lat, podobnie jak mój tata.
Ale Anakin Skywalker to Anakin Skywalker. Tak, wiem, głupie usprawiedliwienie, wręcz żadne, lecz taka jest prawda. Mój tata był uznany za Wybrańca, a ponadto, w bardzo krótkim czasie, stał się zdolnym Jedi. W tym momencie, ani mi, ani mojemu bratu, nie jest mi to na rękę - nawet gdyby rodzice żyli. Wszyscy mają wobec nas oczekiwania, że skoro jesteśmy dziećmi Wybrańca, to stać nas na nie wiadomo ile.
- Jak na symulacjach? - zagadnęła Tano.
- Luke sobie dobrze poradził - odpowiedziałam, po czym wsadziłam do ust kawałek warzywa i zaczęłam je rzuć bez pośpiechu.
- Luke? A co z tobą? - zdziwiła się moja mistrzyni. Położyła założone ramiona na stole przesuwając lekko tacę. Wydawała się niezadowolona.
- Ja czytałam. Jutro pójdę na symulacje, a Luke po symulacji będzie czytał dokumenty, które mu prześlę. Tak się z nim umówiłam - wyjaśniłam.
- Twoje zaniedbania symulacji mnie martwią. Jutro przedłużysz swój trening w symulacji o połowę. Pojutrze też, żeby wyrównać dzisiejszy brak. Ja z Tobą. Wiesz dokładnie, że każdy trening się liczy, o ile dokumenty...
- Można pominąć, to treningu fizycznego nie - przerwałam jej. - Negocjacje można wygrać improwizacją, sprytem, głupotą. A w walce jak zginiesz, to nie ma odwrotu. - Powiedziałam coś co każdy z nas wie.
- Więc rozumiesz swój błąd - stwierdziła Ahsoka i wróciła do swojego posiłku.
W tym momencie powinnam się obrazić jak dziewczynka, bo jak to moja najbliższa ciocia, która obiecała się nami opiekować, zawsze nam szła na rękę, nagle mnie ukarała dłuższym treningiem. Tak naprawdę jestem jej za to wdzięczna. Nie uginam się pod jej upominaniem, rozumiem w pełni, bo wszystko, co robi, robi dla mojego dobra. Jest surowa, bo powinna być surowa. Koniec dobroci dla dzieci, ja dorastam, ja walczę za Republikę i chcę żyć - żyć tak, aby rodzice byli ze mnie dumni. Ahsoka mnie uczy, bo obiecała mnie nauczyć wszystkiego, co konieczne. To część naszego wychowania, którego się podjęła, choć czasami, według Obi-Wana, w chwilach osiągnięcia satysfakcji, przypominała Anakina. Oczywiście, oboje zmądrzeli, kiedy zostali mentorami. On zrozumiał nauki Kenobiego i przeniósł je na padawankę, a teraz ona zrozumiała Skywalkera i przenosiła to na mnie. Luke ma trochę łatwiej.
- Czy są nowe informacje? - zapytałam nieśmiało.
Ahsoka podniosła wzrok z nad tacy.
- Tak. Będą ustalać porę narady.
___________________________________________
Nie wnikam, nie mam jakieś wielce spoko wytłumaczenia. Nie pisałam za bardzo od one-shotów na święta 2018, więc cienko. Jedynie przez lipiec coś pisałam na "If We Wanna" czternaście rozdziałów i się zatrzymałam. Tu brak pomysłu, więc kompletna pustka, ale teraz od 1 lutego wena i piszę!
Może 2019 musiałam mieć dla siebie? Jako typowa nastolatka?
W każdym razie - wracam!
Następny rozdział za dwa tygodnie, dam wam czas na przyswojenie tego, na wyświetlenia, a potem co tydzień!
NMBZW!